Cukiernia "Delicje" ma za sobą ponad trzydzieści lat historii. W latach osiemdziesiątych była pionierem na rynku cukierniczym w Trójmieście, a teraz znana jest jako kawiarnia, do której przychodzi się z sentymentu za minionymi latami.
Cukiernia „Delicje” przy ul. 10 Lutego istnieje od 1979 roku. Pomimo upływu lat zmieniło się w niej niewiele: te same fotele, krzesła i stoliki, a za witryną dobrze znane rodzaje ciast. - Ludzie potrzebują w tych czasach stałości, miejsc, do których wracają i mają pewność, że nic się w nich nie zmieniło - opowiada o lokalu Jan Czyżewski, jego założyciel.
|
Mat. archiwalne cukierni Delicje
|
Pierwsza w Trójmieście
Cukiernia „Delicje” powstała w czasach, kiedy rynek cukierniczy był podzielony pomiędzy prywatne rzemiosło produkujące dla masowego odbiorcy, spółdzielnie, a kawiarnie dla tzw. elity. Powstanie lokalu nowoczesnego, na wzór koktajl barów, zrewolucjonizowało cukiernictwo w Trójmieście. - Kawiarnie, z nowatorską jak na tamte czasy ofertą, powstały już w Warszawie i Zakopanym - wspomina Jan Czyżewski, właściciel. - „Delicje” przy ul. 10 Lutego miały być pierwszym tego typu lokalem na północy Polski.
Masło i śmietanę musieli robić na miejscu
Dla wielu mieszkańców Gdyni kawiarnia połączona z cukiernią były zupełną nowością. Przed lokalem na 10 Lutego ustawiały się kolejki nawet na 300 metrów, gdynianie chcieli posmakować słodyczy do tamtej pory dla nich niedostępnych. - Ludzie stojący w kolejce krzywo patrzyli na tych, którzy mieli już miejsce przy stoliku - wspomina Jan Czyżewski. - Na początku nie było przesiadywania, szybko dopijało się kawę żeby ktoś inny mógł usiąść.
Pomimo wytrwałego oczekiwania w kolejce, nie można było liczyć, że dostanie się oczekiwany rodzaj ciasta. Możliwości produkcyjne cukierni nie były w stanie sprostać tak dużemu zainteresowaniu gdynian. - Brakowało wszystkiego, nie mogliśmy dostać śmietany ani masła, więc robiliśmy je na miejscu. Podobnie inne surowce, które dzisiaj kupuje się w hurtowniach lub sprowadza z zagranicy - mówi Jan Czyżewski. - Sami robiliśmy owoce w syropie, a posypkę czekoladową uzyskiwaliśmy ścierając tabliczki czekolady.
„Tutaj zaprosiłem swoją narzeczoną”
Dla wielu osób lokal ma znaczenie sentymentalne. - Pamiętam, że do „Delicji” przychodziło się co niedzielę, zaraz po kościele, na lody - mówi pan Filip, który dzisiaj ma trzydzieści kilka lat i wciąż odwiedza cukiernię.
|
Mat. archiwalne cukierni Delicje
|
- Mamy mnóstwo sytuacji, że ktoś przychodzi i z uśmiechem na twarzy mówi „tutaj przychodziłem ze swoją narzeczoną”, albo „babcia zabierała mnie na lody” - śmieje się Jan Czyżewski. - Najwięcej sentymentu maja ludzie, którzy przeprowadzili się za granicę lub do innych miast. Przyjeżdżają do Gdyni po trzydziestu latach i są w szoku, że „Delicje” wciąż wyglądają tak, jak dawniej. Wracając tutaj, czują się jakby znów mieli po 15 czy 20 lat, odnajdują swoje wspomnienia.
Zostanie tak, jak jest
„Delicje”, w latach osiemdziesiątych najmodniejsza kawiarnia na Pomorzu, dzisiaj sprawiają wrażenie staromodnego przepychu. Obecnie "na topie" jest minimalizm, „Delicje” zaś konsekwentnie opierają się najnowszym trendom wyposażania lokali. - Nie planujemy niczego zmieniać w wystroju - mówi Damian Czyżewski, który obecnie prowadzi cukiernię wraz z ojcem. - Mamy tutaj coś, czego nie można kupić za pieniądze ani wykreować. Historię „Delicji” widać tutaj gołym okiem, a to ona tworzy klimat tego lokalu.
W „Delicjach” pozostanie więc tak, jak jest. Ciężkie, obite skórą stołki, masywne krzesła, bordowe kanapy i elementy dekoracyjne w złotym kolorze. - Potrzebujemy miejsc, do których można wracać, tej pewności, że jak przyjdziemy do „Delicji” za pięć lat, to będzie w nich tak samo.
„Teraz zamawia się jak u rzeźnika, po troszku z każdego rodzaju”
Gusta ludzi nieco się zmieniły, wyroby w „Delicjach” zaś nie. Tutaj wciąż jest „po domowemu”, czyli smacznie i z tradycją, według smaków, które znamy z dawnych lat. - Ludzie zaczęli chodzić do popularnych sieciówek, w których desery robi się z proszku - mówi Jan Czyżewski. - W ten sposób stracili umiejętność rozpoznawania smaku, liczy się dla nich raczej logo marki, niż smak produktu. Poza tym, kiedyś ludzie kupowali więcej, teraz po troszku z każdego rodzaju, jak u rzeźnika.
Cukiernictwo, pomimo upływu lat, wciąż opiera się na pracy rzemieślniczej. - Staramy się pracować tak, jak kiedyś. Pączki lepimy ręcznie, tak samo robimy torty. Mamy wciąż te same maszyny do kręcenia lodów, zmieniamy jedynie uszczelki. W cukierni potrzebna jest precyzja, wszystko musi chodzić, jak w szwajcarskim zegarku - opowiada Jan Czyżewski.
Sieć cukierni się rozwija
|
Fot. Dominik Sadowski /AG/ |
Od lat dziewięćdziesiątych powstało kilka lokalnych filii „Delicji”. Obecnie cukiernia posiada ich siedem, plus dwa punkty sprzedające wyłącznie wyroby z „Delicji”. Marka od niedawna obecna jest także w CH Riwiera. Wystrój nawiązuje do pierwowzoru z ul. 10 Lutego, jest dużo złotych elementów i wygodne fotele. Ostatnio, oprócz klasyków, można było posmakować lodów o smaku piwa lub... konopi indyjskiej. - Poza tym bazujemy oczywiście na klasykach - mówi Damian Czyżewski. - Wciąż sprzedajemy kultową wuzetkę, rogaliki drożdżowe czy babkę makową.
Najstarszy lokal "Delicje" znajduje się przy ul. 10 Lutego 27 w Gdyni, jest czynny codziennie w godz. 10-20.
teskt: namonciaku.pl